Albert Kociuba - urodzony 17.07.1992r. w Rzeszowie. Mieszka w Tarnowcu. Ukończył Szkołę Podstawowa oraz Gimnazjum w Tarnowcu. Aktualnie uczęszcza do II LO w Jaśle.

Debiutował w Tarnobrzeskim Kwartalniku Kulturalnym "Afisz". Jego wiersze zostały zauważone w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Euterpe na Wichrowym Wzgórzu” i opublikowane w antologii pokonkursowej. Wiersze Alberta Kociuby ukażą się także w grudniowym numerze „Kwartalnika Edukacyjnego”, wydawanego przez Podkarpackie Centrum Edukacji Nauczycieli w Rzeszowie. W roku 2010 przewidziana jest publikacja wierszy Alberta Kociuby w Kwartalniku Literacko-Artystycznym „Pobocza”. Periodyk ukazuje się w wersji papierowej i elektronicznej. Postać elektroniczna wychodzi w trzech wersjach językowych; czeskiej, słowackiej, serbskiej.

Autor tak mówi o sobie:

„Wiersze piszę od niedawna (pierwszy wiersz czerwiec 2008r.). Są one dla mnie formą odpoczynku, oderwania się od rzeczywistości oraz uwolnieniem od napływu myśli i emocji. Jestem jeszcze młodym, mało doświadczonym literacko człowiekiem. Nadal szukam własnego języka. Poezja ukazuje mi różnorodność świata i form jego artykulacji.
Często poruszam w swoich wierszach różnorodne problemy egzystencjalne, stawiam pytania i wątpliwości, które frapują współczesnych ludzi.
W wierszach pragnę również zdefiniować chwilowe uczucia, często nieokiełznane, ale zawsze prawdziwe i godne utrwalenia, gdyż poezja ma za zadanie zarówno poecie jak i czytelnikowi pozwolić lepiej poznać świat. Jednak czytając lirykę warto wiedzieć i  brać pod uwagę fakt, iż słowa tylko do pewnego stopnia potrafią wyrazić bogactwo świata i ludzkich doświadczeń.
Pisanie staje się dla mnie coraz bardziej sposobem na życie, dlatego chciałbym je kontynuować i rozwijać.
Dziękuję wszystkim, którzy są przy mnie, pomagają mi i wprowadzają w kulturę literacką.
Zainteresowanych zapraszam na moją stronę."
 

 

 

 

Zegarek

ktoś ukradł mi stary zegarek
z pozłoconą wskazówką
tak cenną a tak marną
o którą ciągle obijałem przestraszony wzrok

byłem dziwnie szczęśliwy spoglądałem na słonce
słuchałem kaprysów mego brzucha
liczyłem uśmiechy
po co komu czas
tylko z nawyku spoglądałem na opalona rękę
na której pozostał blady ślad po zegarze

dostałem nowy zegarek
prawie taki sam
założyłem go
a następnie nerwowo rozbiłem
z rozkoszą katując każdą zmarnowaną sekundę
emocje powyginały złote wskazówki
które w końcu do czegoś się przydały

teraz patrzę na blady ślad na skórze
cudem zachowany
jego czas nie dotknął bo był jakby pod nim
chyba oprawie go w kolorową tarcze dzieciństwa
i bezcenną bransoletę chwil

nie dam wskazówek
gardzę tym złotem
i schowam się pod tym moim czasomierzem
by liczyć policzony czas młodości
Geneza marzeń

kiedyś marzyłem o morzu
i zobaczyłem
jak fale obijały me źrenice
szybko zsiniały zrzucając bramę rzęs
chciałem inaczej kreślić ten obraz

kiedyś marzyłem o górach
i zobaczyłem
jak z mgielną chmurą okrywam szczyty
szybko spadłem zraniony błahym widokiem
chciałem inaczej kosztować zimny smak powietrza

kiedyś marzyłem o jeziorze
i zobaczyłem
jak wielka plama zaprasza do degustacji dna
szybko zabrałem się do konsumowania i zacząłem tonąć
chciałem inaczej drapać haust powietrza

kiedyś marzyłem o marzeniu
i zobaczyłem
jak w jednej chwili mam wszystko i nic nie jest moje
szybko przytuliłem ta wizję
chciałem inaczej lecz lepiej się nie da

Więcej wierszy...

Obrazz.jpgObraz3.jpg