Jak dobrze pamiętacie w maju wygraliśmy wycieczkę do fabryki Ferrari we włoskim Maranello. Długo czekaliśmy na tą chwilę, ale w końcu nadeszła.
29 października o godz. 7:00 wyjeżdżamy z Czeluśnicy i po 6 godzinach jazdy meldujemy się na lotnisku im. F. Chopina w Warszawie. Mamy jeszcze ponad 2 godziny czasu do zbiórki, więc zwiedzamy lotnisko. O godz. 14:30 spotykamy resztę naszej grupy (w sumie było nas 11 osób) i zaczynamy cały "ceremoniał" odpraw lotniskowych. Nie było tak źle jak się zapowiadało i już po paru minutach jesteśmy "po drugiej stronie". Jeszcze zakupy w sklepie wolnocłowym i jesteśmy gotowi wsiąść do samolotu. Był to nasz pierwszy lot, więc stres też temu towarzyszył.
Nasz wylot zaplanowany był na godz. 16:30, jednak opóźnił się o 35 minut. Zajęliśmy swoje miejsca i po chwili zaczęło się kołowanie do pasa. Dostajemy zgodę na zajęcie pasa oraz start. Po chwili jesteśmy w górze. Wrażenia ze startu niezapomniane, po mimo tego ze była już noc, co też pozwoliło nam oglądać pięknie oświetloną stolicę.
Cały lot przebiegał dosyć spokojnie. Drobne turbulencje nad Alpami trochę zaniepokoiły, ale szybko ustały. O godz. 19:10 lądujemy na jednym z największych lotnisk we Włoszech, a mianowicie Mediolan-Malpensa. W porcie czekał już na nas kierowca, który przewiózł nas do hotelu w oddalonej o ponad 200 kilometrów Modenie. Już tego wieczoru mogliśmy zwiedzać piękne miasto, gdyż udaliśmy się na zaplanowaną kolację.
Następnego dnia wczesna pobudka, śniadanie w hotelu i wyjazd do Maranello. Wjeżdżając do dzielnicy już da się zauważyć, że produkują tu Ferrari, gdyż 80% samochodów poruszających się po ulicach było właśnie tej marki.
Zwiedzanie fabryki zaczęliśmy od zaklejenia obiektywów naszych telefonów. Niestety nie można robić zdjęć. Dołącza do nas grupa Francuzów, jednak oni mają osobnego przewodnika, a my osobnego. Jak się później okazało oprowadzała nas nasza "sąsiadka" zza południowej granicy- Pani Basia z Czech ;-) Zwiedzanie odbywało się w języku angielskim, jednak przedstawiciel z IVECO Poland posiadał mikrofon i tłumaczył, a my mogliśmy Go słuchać w wcześniej otrzymanych odbiornikach wraz z słuchawkami (kto był np. w obozie Auschwitz, to wie o co chodzi).
W fabryce mogliśmy oglądać w pełni zautomatyzowane procesy produkcji silników jak i całkowicie ręcznie składane deski rozdzielcze czy wnętrza samochodów. To wszystko robi ogromne wrażenie. Ciekawostkami są np. "strefa zielona" gdzie koło maszyn numerycznych CNC ustawione są wysokie kwiaty doniczkowe, co ma jak najbardziej oddawać sytuację znajdującą się za oknem hali. Sam proces składania samochodu też jest bardzo interesujący. Na ponad 30-stu stanowiskach znajdują się monterzy i samochód począwszy od stanowiska 1-wszego "wzbogacany" jest przez nich o kolejne elementy, żeby na ostatnim mógł odpalić i zjechać z linii produkcyjnej. Każde ze stanowisk jest ograniczone czasem 19-stu minut, w których to dany element musi zostać zamontowany. Po upływie czasu linia produkcyjna przemieszcza się o jedno stanowisko w przód. Część jest również zautomatyzowana np. dobór i wklejanie szyb, dowozem silnika na platformie czy też odpowiednich części na dane stanowisko zajmują się roboty.
Kolejnym punktem zwiedzania był oddział Formuły 1. Niestety nie było nam dane obejrzenie bolidów w warsztatach, gdyż w tym czasie przebywały na Grand Prix w Meksyku, a reszta wydziału jest niedostępna dla zwiedzających. Ciekawostką jest to, że po zakończonym sezonie bolid trafia do "przechowalni", w której przebywa 2 lata (czas po którym przedawniają się wszystkie patenty), a następnie jest sprzedawany dla osoby wybranej przez Zarząd Ferrari. Przeważnie jest to jakiś długoletni klient.
Wreszcie mogliśmy używać aparatów. Jesteśmy w muzeum Ferrari w Maranello, gdzie zgromadzony został potężny zbiór tych samochodów na przestrzeni lat. Były tam zarówno samochody osobowe jak i bolidy, czy auta stosowane do wyścigów torowych.
Kolejnie trafiliśmy do sklepu z pamiątkami. Ceny jednak zmusiły tylko do obejrzenia gadżetów :-)
Po zwiedzaniu czas na lunch. Przybyliśmy do pięknego zamku, aby właśnie tam go spożyć. Chwila na zwiedzanie starówki i powrót w okolice muzeum, gdzie znajdowała się wypożyczalnia Ferrari. Tam właśnie każdy z nas mógł zażyć jazdy tymi wspaniałymi samochodami. Wyjechaliśmy w miasto na około 20 minut, które na pewno każdemu z nas zostaną głęboko we wspomnieniach. Nie codziennie możemy w 5 sekund osiągnąć prędkość 170 km/h.
Na 17:00 mieliśmy zaplanowane zwiedzanie okolicznej winiarni, gdzie zjawiamy się z ponad godzinnym opóźnieniem. Na miejscu mogliśmy skosztować 50-cio letniego octu balsamicznego czy też wina.
Kolejnie udaliśmy się do "Stajni Ferrari" w Modenie, gdzie wszystko się zaczęło. W miejscu tym znajduje się zarówno nowoczesne muzeum jak i zachowany budynek z czasów Alfredo Ferrari, syna założyciela słynnej marki w którym również zgromadzono eksponaty.
Powrót do hotelu, szybki prysznic i wieczorna kolacja w centrum miasta. Był to nasz ostatni wieczór, gdyż następnego dnia wcześnie rano zjedliśmy śniadanie w hotelu i udali się na lotnisko. Wylot mieliśmy zaplanowany na godz. 10:30.
Zajęcie miejsc w samolocie, kołowanie i start. Krótko po nim piękne widoki Alp i 30 minut turbulencji, które chwilowo były bardzo nieciekawe. Na Okęciu meldujemy się o godz. 12:40. Pożegnanie z grupą i każdy rozchodzi się w swoją stronę. "Obiad" w MC Donald's i po chwili już wyruszamy w drogę powrotną. W Czeluśnicy jesteśmy około 20-stej godziny.
Jak widać nie dało się nudzić w te dni, gdyż program wyjazdu na to nie pozwalał. Super przygoda, fajni ludzie włoskie jedzenie które akurat trafiło w nasze gusta :-)
autor: Bartek Polak
{jb_iconic_arrow}IVECO z Czeluśnicy w Warszawie{/jb_iconic_arrow}